W październiku tego roku wybrałam się w swoją podróż życia na Bali, gdzie spędziłam ponad dwa tygodnie z moją przyjaciółką – Basią Lech. Zawsze uważałam, że warto zwiedzać świat i poznawać nowe kultury, jeśli tylko mamy taką możliwość. Wierzę, że możemy się wiele nauczyć od ludzi, którzy żyją inaczej – w innym tempie, w inny sposób. Mój powrót do Polski okazał się słodko-gorzki. Z jednej strony tęskniłam za bliskimi i moją pracą, ale po wylocie z wyspy szybko poczułam, że już tęsknię za tym rajskim miejscem i wierzę, że jeszcze tam wrócę.

Podczas szesnastu dni podróży wiele zobaczyłam, doświadczyłam i poznałam. Trudno w jednym tekście oddać w pełni wszystkie moje odczucia, ale chcę się z Tobą podzielić sześcioma lekcjami, które dali mi Balijczycy. Mam nadzieję, że staną się one dla Ciebie inspiracją. 

1. Nie ma zła czy dobra. Jest życie.

Jesteśmy przyzwyczajeni do oceniania tego, co nas spotyka. Zwykle robimy to w kategoriach „dobre” i „złe”. Dobre nas cieszy, a złe smuci, wkurza i uwiera. Często za dużo czasu poświęcamy na zastanawianie się nad tym, co jakie jest, zamiast po prostu przyjąć to i zastanowić się, co możemy z tym zrobić dalej.

Zauważyłam, że na Bali upada koncept, który wpajany jest nam od dzieciństwa. Ten koncept mówi o dwóch stronach wszystkiego, czego doświadczamy. Balijczycy nie uznają, że coś jest dobre albo złe. W ich odczuciu – jest takie, jakie jest. Podróż tutaj to jak podróż w świat akceptacji. Zobaczenie tego podejścia w praktyce jest niesamowicie oczyszczające. 

Podam Ci przykład. Nasz kierowca zabrał mnie i Basię na wycieczkę, którą skrupulatnie zaplanował – zgodnie z naszymi wytycznymi. Przyjechałyśmy do pierwszego miejsca, wysiadłyśmy z auta i… klops. To miejsce odbiegało od naszych wyobrażeń. Co zrobiłyśmy? Asertywnie zakomunikowałyśmy naszemu przewodnikowi, że to miejsce nam nie odpowiada. Moje wyobrażenie jego reakcji było takie, że rozczarowujemy go naszym komunikatem. Jednak on uśmiechnął się do nas od ucha do ucha i powiedział: „It’s okay”. Po czym zapytał, czego oczekujemy, i skierował nas do nowego miejsca, dodając: „No problem”. Kiedy nie oceniamy, nie przywiązujemy się do symboliki i nie polaryzujemy tego świata, życie staje się prostsze i przyjemniejsze.

2. Jeśli czegoś potrzebujesz, poproś.

Nie wiem jak Ty, ale ja przez wiele lat żyłam w przekonaniu, że nie wolno mi mówić o swoich potrzebach. Przez ostatnie lata zmieniałam w sobie to przekonanie, jednak bywało, że w pewnych sytuacjach nadal czułam się niekomfortowo, prosząc o coś dla siebie. Być może i Tobie nie umknęło to, że ludzie w naszym otoczeniu raczej rzadko proszą o cokolwiek, nawet swoich bliskich. Zwłaszcza, jeśli chodzi o pomoc. Być może nie pozwala im na to duma, a może po prostu tak byli wychowywani przez swoich rodziców, których z kolei w ten sam sposób wychowali ich rodzice – w poczuciu, że muszą zawsze być w stanie poradzić sobie samodzielnie, cokolwiek by to nie było.

Na Bali wszyscy są nauczeni proszenia – o pomoc, przysługę czy o coś, co spełni jakąś ich potrzebę – i robią to z pełną naturalnością. Nie wyglądają przy tym tak, jakby te słowa przychodziły im z dużą trudnością; jakby było to okazywaniem słabości, bolesnym przyznawaniem się do tego, że jednak nie jest się w pełni samowystarczalnym człowiekiem. Co więcej, Balijczycy czasem pytają o to, czego chcesz, jeszcze zanim zdołasz się nad tym zastanowić. Było to dla mnie ogromnie miłe zaskoczenie. Poczułam się tutaj nie tylko widziana, ale ważna. Co za niesamowite miejsce!

To może zabrzmieć jak truizm, ale myślę, że warto to podkreślić – jedyną stałą w życiu jest zmiana. Nigdzie, jak na Bali, nie doświadczyłam tej oczywistej prawdy. Pewne rzeczy po prostu muszą się zmieniać. Warto mieć świadomość, że to, co mamy w danym momencie, jest tu i teraz. Za chwilę, za tydzień, za miesiąc czy za rok może już tego nie być. To powinno nam pomagać bardziej doceniać to, co mamy, a jednocześnie uczyć pokory.

3. Nic nie jest stałe. Nawet pogoda.

Wyobraź sobie, że leżę, opalam się i nagle słońce zachodzi, a za kilka minut pojawia się ściana deszczu. Zgadnij, co robią mieszkańcy Bali? Tak, uśmiechają się. Niezależnie od wszystkiego. Jeśli deszcz przeszkadza im w codziennej pracy, to nie szkodzi. Jeśli mogą, to przerywają swoje zadania, a jeśli nie mogą lub nie muszą – kontynuują w deszczu. Rozumieją, że nie mają na niego wpływu i wiedzą, że w końcu przejdzie. Kiedy mieszkasz w kraju, w którym pogoda zmienia się w kilka minut, zaczynasz nabierać pokory do procesu zmiany. Zmiana jest naturalna. Nauczyłam się tutaj czekania cierpliwie i uśmiechania się.

4. Podążaj za swoją intuicją, bez względu na wszystko.

Czy słuchasz swojej intuicji? Przez jakiś czas bagatelizowałam jej znaczenie, aż w końcu zaczęłam słuchać swojego wewnętrznego głosu i podążać jego śladem, a wtedy zaczęła się magia! Bywały sytuacje, że wtedy moje decyzje wydawały się ludziom wokół mnie nieracjonalne, błędne czy śmieszne, jednak wciąż były moje. Słuchałam siebie, a więc działałam w zgodzie ze sobą. Myślę, że nie ma nic lepszego!

Yana, cudowna Balijka, podczas sesji tarota powiedziała nam jedną, absolutnie magiczną rzecz, którą zabrałam ze sobą jako ogromnie ważną dla mnie lekcję. Kiedy rozkładała dla nas karty, powiedziała: „Karty są tylko symbolem, potwierdzeniem naszej drogi i podjętych decyzji. Najczęściej wiemy intuicyjnie, czego chcemy i co mamy zrobić, ale nasza głowa odwodzi nas od tego głosu. Ja pomagam innym wrócić na drogę intuicji za pomocą tarota”. Mocne, co? 

5. To, czego doświadczamy, nie musi wpływać na naszą postawę wobec świata.

Znasz takich ludzi, którzy swoje nieodpowiednie zachowania często tłumaczą tym, że jest im w życiu bardzo ciężko, wymieniając przy tym różne trudne doświadczenia, które ich spotkały w ostatnim czasie lub w ogóle w ciągu życia? Ja znam. Spotkałam się także z postawą: „Mnie nigdy nikt nie…, więc ja też nie będę”. Takie osoby często przelewają swoje niezadowolenie z życia na innych i nie przejmują się tym zbytnio, czując, że coś ich w końcu usprawiedliwia. 

W trakcie naszej ponad dwutygodniowej podróży spotkałyśmy wielu ludzi, którzy byli pogodni, spokojni i życzliwi pomimo bardzo trudnego życia. Wielu Balijczyków pracuje na dwa, a nawet trzy etaty. Podczas pandemii Bali było zamknięte, co ogromnie doświadczyło mieszkańców wyspy. Dziś pracują bardzo ciężko, aby zapewnić sobie godny byt. I mogliby utyskiwać, przelewać swoją frustrację na ludzi wokół, a jednak są niezmiernie pogodni. Co więcej, ta pogoda ducha jest zaraźliwa i przyciąga do nich dobro, życzliwość, ale też obfitość. 

Starałam się każdej napotkanej w czasie podróży osobie, która mimo trudności była pogodna, robić jakąś niespodziankę i się odwdzięczyć. I każda z nich wzruszyła mnie swoją odpowiedzią. Płynęły łzy i czuć było przez moment między nami energię, która powodowała, że dmuchaliśmy sobie nawzajem w skrzydła. W Ubud, na jednej ze ścian przy ulicy, widnieje napis: „The secret of living is giving” – sekretem życia jest dawanie. Kiedy nie oczekujesz niczego, a po prostu dajesz światu to, co w Tobie najlepsze, świat oddaje Ci to w dwójnasób.

6. Poza głową, mamy jeszcze ciało i duszę.

To jest najważniejsza lekcja, którą wyciągnęłam z tej podróży. I nie przeżyłam jej z poziomu głowy, który jest mi już dobrze znany, lecz z poziomu doświadczania. Kiedy przyjechałyśmy na Bali, rozmawiałam przez chwilę z Puspitą, właścicielką hotelu w Ubud, w którym się zatrzymałyśmy. W trakcie tej rozmowy moja rozmówczyni wyraziła się bardzo dosadnie o zachodnim stylu życia. Powiedziała: „Wy, na Zachodzie, ciągle biegacie, pracujecie, jesteście na pełnych obrotach. I kiedy przyjeżdżacie tutaj, na Bali, przeszkadza wam cisza i odgłosy natury. Trudno się wam przez jakiś czas odnaleźć. My tu żyjemy inaczej. Wolniej. Mamy czas na spotkania z bliskimi, bycie blisko przyrody i Boga. To jest nasz sposób na życie”. 

Trudno tego nie poczuć na Bali. Ten ogromnie bliski kontakt tubylców ze sobą i otaczającym ich światem jest odczuwalny na każdym kroku, w każdym słowie. Każdego dnia Balijczycy składają przed swoimi domami, sklepami czy biurami dary złożone z kwiatów, jedzenia i kadzideł. Robią to powoli, bez pośpiechu, celebrując życie. Na każdym rogu na Bali znajdziesz studio masażu. Mieszkańcy tej wyspy potrafią uświęcić nie tylko ducha, ale także ciało. I kiedy tulili się z wdzięcznością do mnie, czułam ich niesamowity kontakt ze sobą i światem. Zabrałam to uczucie ze sobą, aby ładowało mnie i nie pozwalało zapomnieć, że nie jesteśmy na tym świecie, aby działać, ale aby po prostu być.


Mam nadzieję, że zaczerpniesz wiele dla siebie z moich przemyśleń. Być może zainspirują Cię do odwiedzenia tej wyspy, a może wprowadzisz nowe elementy do swojej codzienności lub zmienisz nieco podejście do pewnych spraw? Myślę, że warto poświęcić temu dłuższą chwilę.