Jestem esencjalistką i jestem z tego dumna. Od ponad roku świadomie i celowo odmawiam realizacji fantastycznych projektów, wyjątkowych zadań i wszystkiego, co brzmi bardzo kusząco, jednak nie sprawia, że jestem szczęśliwa, spełniona i czuję się zaopiekowania przez samą siebie. Ale zacznijmy od początku.
Należę do tej grupy ludzi, którym trudno jest odmówić ciekawego, nowego projektu. Jako hiperkreatywna, multipotencjonalna osoba, czuję, że mogłabym robić w życiu wiele rzeczy, a w większości z nich byłabym przynajmniej dobra. Co gorsza, mam taki wewnętrzny pęd do ciągłego uczenia się i rozwijania. Ludzie tacy jak ja jakiś milion razy w swoim życiu zmieniają pomysł na siebie. Kiedy więc pojawia się okazja, szansa – co robię? Chwytam ją. Kłopot w tym, że jakiś czas później staję się nieznośna dla siebie i otoczenia.
Powód jest prosty.
Czuję się przytłoczona ilością zadań, którą na siebie wzięłam. Niezliczoną ilość razy kończyłam swój dzień, siedząc na podłodze czy łóżku i płacząc z bezsilności. Jeśli czytasz moje teksty od jakiegoś czasu, pewnie wiesz, że jestem osobą wysoko wrażliwą, a te nie znoszą piętrzących się zadań i presji z zewnątrz. Jeśli „stoi nade mną” więcej niż jedna osoba i chce czegoś pilnego, to mój system się przegrzewa. I wtedy nie nadaję się już do niczego. Przez lata funkcjonowałam jak w amoku. Składałam dziesiątki, może setki deklaracji, a następnie jako osoba o ogromnym poczucia odpowiedzialności, realizowałam je kosztem siebie, rodziny, snu. Bywało, że budziłam się w nocy w stanach lękowych, przez kilka lat cierpiałam na bezsenności i chroniczne bóle głowy, które były efektem złego zarządzania swoją energią.
I pewnie trwałabym w takim poczucia beznadziei, gdyby nie jeden post od człowieka o imieniu Greg Albrecht, który początkiem 2019 roku opublikował w serwisie LinkedIn. W poście tym znajdowała się okładka książki, a na niej widniał napis „Mniej znaczy lepiej”. To, co wydarzyło się dalej, to już historia…
Żyć esencją
Książkę kupiłam w dosłownie 3 minuty później. Czekając na przesyłkę, niemal dostałam obstrukcji z podekscytowania. Przyszła na dzień przed moim wyjazdem na urodzinowy trip do Berlina. Jako że byłam podczas tej wyprawy pasażerem, usiadłam z tyłu auta, otworzyłam książkę i nie wiem, kiedy dojechałam do stolicy Niemiec. Idąc ulicami Berlina, myślałam już tylko o jednym, moje życie się właśnie zmieni. Po przeczytaniu „Esencjalisty” Greg’a McKeowna tak naprawdę od serca, Twoje życie nie może się nie zmienić. Ja tej książki nie czytałam, ja ją dosłownie jadłam. Jest takie dziwnie dla mnie brzmiące, ale pasujące do tej sytuacji stwierdzenie, że coś może być balsamem dla duszy.
Esencjalista był i jest nim dla mnie. Uwierz mi, przepracowałam ogromną ilość szkoleń i kursów z zarządzania sobą w czasie. Wszystkie mają jedną wadę. Mówią, że mam być bardziej efektywna, robiąc więcej. A ja czuję, że robienie więcej nie jest w mojej naturze. Doskonale się czuję, kiedy mogę realizować projekty, stosując metodę pracy głębokiej, czyli w pełnym skupieniu. Wtedy jestem najbardziej kreatywna, wtedy jestem najbardziej szczęśliwa, wtedy też tworzę najbardziej jakościowe rzeczy.
Wraz z rozwojem technologii, wpadliśmy w pułapkę robienia więcej. A to wcale nie przekłada się na robienie lepiej. Jak mówią badania, w latach 50-tych ubiegłego stulecia, ludzie robiąc mniej, byli bardziej produktywni niż my dziś. Większość moich bliskich znajomych jest tak skrajnie wyczerpana swoimi obowiązkami zawodowymi, że z trudem znajduje czas na kilkudniowy wypad czy własne pasje. Staliśmy się niewolnikami własnego sukcesu, a przez ostatnie lata mentorzy i guru krzyczeli do nas z filmów w social media, że sen jest dla słabych, a my powinniśmy napierać. HUSTLE!
To nie tak…
Wiecie, co o tym myślę? Że to kompletne wariactwo. Od kiedy żyjemy tylko dla robienia? Czy ludzie zapomnieli już, jak cudownie jest nie robić nic? Nic dziwnego, że dla większości ludzi we współczesnym świecie wizja 10-15 minut w ciszy bez żadnego bodźca zewnętrznego jest niemal koszmarem.
Najważniejszym elementem koncepcji esencjalizmu jest dla mnie diagram pokazujący, jak dysponujemy swoją energią.
Czas nie jest z gumy. Musimy więc wybierać, co jest dla nas kluczowe. I kiedy skomasujemy tę naszą energię w jedno miejsce, wtedy mamy szansę na spektakularne efekty. Esencjalista to człowiek, który potrafi wybierać, decydować, co jest ważne dla niego, a nie innych ludzi. Można śmiało powiedzieć, że jest człowiekiem niezwykle asertywnym. Używa słowa „nie” częściej niż słowa „tak”.
To, co jest ważne…?
Pewnie teraz przychodzi Ci do głowy pytanie, z czego powinieneś zrezygnować i jak wybrać to, co ważne? Myślę, że z pomocą przyjdą tu dwie techniki. Jedną z nich autor książki „Esencjalista” nazywa zasadą 90%. Wypisz wszystkie zadania czy cele, jakie realizujesz na co dzień, a następnie oceń je w skali od 0 do 100 punktów ważności. Jeśli masz na liście takie, które uznałeś za ważne na minimum 90 punktów, powinieneś je zrealizować. Każdy cel czy zadanie z liczbą mniejszą niż 90 punktów odrzucasz. Jeśli ta metoda nadal Ci nie pomogła, ja dokładam od siebie jeszcze jedną. Zapożyczam ją na potrzebę tego tekstu od Marie Kondo, autorki książki „Magia sprzątania”.
Marie jest minimalistką i takiego podejścia uczy także swoich czytelników i kursantów. W swojej pracy nad tworzeniem ładu w domu uczy metody, którą nazywa „spark joy”, a polega ona na definiowaniu, czy dana rzecz uruchamia w nas radość. Dla przykładu: jeśli robimy porządki w szafie z ubraniami, to Marie zaleca, by najpierw wyrzucać z szafy wszystko w jedno miejsce, a następnie z powrotem wkładać do niej tylko te rzeczy, które powodują radość, kiedy je trzymamy. Zatem jeśli masz na swojej liście zadania, na myśl których aż się podrywasz, to znaczy, że powinieneś na nich właśnie się skupić. Jeśli jednak czujesz, że robisz je, „bo musisz”, chyba już wiesz, co powinieneś zrobić?
Powiedz „nie”!
Jeśli nie możesz powiedzieć zdecydowanie tak, należy powiedzieć zdecydowanie nie.
Greg McKeown
Z mojego doświadczenia zdecydowana większość problemów nieesencjalisty bierze się z przyjmowania na siebie priorytetów innych ludzi. Jak mówi Greg McKeown, większość z tego, co dzieje się wkoło nas, to szum. Nieustająco ktoś nam mówi, co mamy zrobić, co powinniśmy zrobić, co robią wszyscy inni. Jeśli jesteś osobą podatną na wpływy innych ludzi, pewnie często ulegasz takim sugestiom. Co gorsze, im częściej to robisz, tym bardziej wpadasz w spiralę zewnątrz sterowności. Trudna, ale ogromnie ważna lekcja, jaką wyniosłam z „Esencjalisty”, to umiejętność zdecydowanego odfiltrowywania, co jest ważne dla mnie, a co jest nieważne. Z łacińskiego rdzeń słowa „decydować” oznacza ciąć lub zabijać. Decyzja należy do Ciebie.
Jeśli sam nie ustalisz priorytetów w swoim życiu, ktoś inny zrobi to za Ciebie.
Greg McKeown
Praktyka tworzy magię!
Dziś mogę Ci powiedzieć, że najbardziej magiczna część książki „Esencjalista” dzieje się, kiedy zaczynasz stosować tę wiedzę w praktyce. W ciągu ostatniego roku kilkukrotnie podjęłam decyzje, które kosztowały mnie ogromnie dużo stresu, momentami nawet wywoływały lęk przed utratą czegoś, do czego się przyzwyczaiłam. Jednak by mogło się stać coś nowego, musisz na to zrobić miejsce. W ostatnim roku odrzuciłam możliwość wystąpienia na scenach dużych konferencji, napisania rozdziału do nowej edycji kompendium marketingu internetowego, w której marzyłam pojawić się jako autor od lat, stworzenia kilku tekstów dla poczytnych magazynów czy wystąpienia na webinarach dla tysięcy osób. Dlaczego? Bo te szanse, mimo że brzmiały doskonale, nie były zgodne z moimi aktualnymi celami, marzeniami i wartościami.
Pierwszy raz w życiu czuję, że odzyskałam kontrolę nad zawodową częścią mojego życia. Zdecydowanie usuwam przeszkody, wybieram tylko te naprawdę ekscytujące i ważne dla mnie projekty. Czuję, że robię to, co chcę i co przybliża mnie do mojego celu, a dzięki temu moja praca mnie cieszy. Z całego serca polecam Ci lekturę książki „Esencjalista”! Zaparz sobie dobrą herbatę lub kawę i obejrzyj transmisję live o tym, jak robić mniej a lepiej, którą nagrałam jakiś czas temu. Mam nadzieję, że niebawem przyjdzie nam spotkać się gdzieś na żywo czy w świecie online. Porozmawiamy wtedy o tym, jak to jest być esencjalistą. Trzymam kciuki, byś w odwadze mówił wszystkiemu co „nie twoje” wyraźne NIE. A wtedy zobaczysz, jak w mgnieniu oka zmienia się Twoje życie.