Usiadłam na łóżku, próbując złapać oddech, ale im bardziej próbowałam nabrać powietrza w płuca, tym większą sprawiało mi to trudność. Boże, nie mogę oddychać – wszystko we mnie krzyczało! Co się dzieje? Czy ja umieram? Im mocniej pogłębiał się mój stan paniki, tym bardziej nie mogłam oddychać. Przez kilka minut byłam śmiertelnie pewna, że to są ostatnie chwile mojego życia. Z nerwów chwyciłam za słuchawkę telefonu i wykrztusiłam ostatkiem sił do mojej mamy, że potrzebuję pomocy. 30 minut później, na moim łóżku siedział lekarz. W tym czasie moje ciało walczyło z umysłem. Gdybym naprawdę nie mogła oddychać udusiłabym się już chwilę temu. A jednak dalej tu siedzę i walczę o każdy oddech. Co jest kurwa grane? Pani doktor szybko rozwiała moje wszelkie wątpliwości. Nie umieram. Właśnie przeżyłam stan napadu lękowego. Kiedy to powiedziała, wszystko zaczęło mieć sens. Raptem rok wcześniej wyszłam ze szpitala, w którym walczyłam o życie. Psychika nie zapomina. Ciało nie zapomina. Przeżyłam traumę i nagle mój organizm sobie tę traumę przypomniał.
Kliknij w link, by posłuchać dopasowanej do nastroju playlisty Spotify.
Lęk towarzyszy nam całe życie. Nie ma takiego dnia, w którym bym się czegoś lub o coś nie bała. Jednego dnia to może być lęk przed odrzuceniem. Innego dnia boję się o bezpieczeństwo mojego dziecka. Lęk towarzyszy mi nieustannie. Ale dopiero po 10 miesiącach bycia w procesie terapii dociera do mnie, że większości moich lęków nie byłam świadoma. A może czasem nie chciałam być ich świadoma? Myślę, że może w tym być wiele prawdy.
Potwory umysłu są znacznie gorsze niż te istniejące naprawdę.
Christopher Paolini
Zacznijmy od tego czym różni się lęk od strachu.
Strach jest reakcją na realne zagrożenie. 20 tysięcy lat temu dla człowieka takim zagrożeniem mógł być tygrys. Dziś może nim być zakapturzona postać idąca za nami ciemną alejką w nocy. Lęk jest naszym wyobrażeniem tego, co może się stać. W XXI wieku człowiek ma ogromne pole do popisu wyobraźni, która ciągle podsuwa mu niezliczone pomysły na to, co może pójść nie tak. Większość ludzi, z którymi rozmawiam, odczuwa nieustający lęk.
Dla przykładu boimy się być niezaakceptowani przez innych. Ponad 2 tysiące lat temu stoik i cesarz Marek Aureliusz powiedział, że ludzie boją się oceny innych bardziej niż oceny samych siebie. Boimy się porażki, choroby, tego, że nie uda nam się osiągnąć zamierzonych celów. W niemal każdej sytuacji możemy znaleźć źródło potencjalnego lęku. Wiele osób odczuwa lęk silniej, z uwagi na swoje doświadczenia z dzieciństwa, które podświadomie stymulują jego reakcje w dorosłym życiu. Jeśli nie zaznaliśmy jako dzieci poczucia bezwarunkowej miłości czy bezpieczeństwa, możemy mieć tendencje do tego, by widzieć we wszystkim i wszystkich zagrożenie i nieustająco żyć w poczuciu lęku. Dlatego tak ważne jest, by umieć łapać i rozpoznawać momenty, kiedy czujemy, że zaczynamy się bać.
Lęk jest jak potwór, który czyha na nas za rogiem.
Jeśli nie wiemy, jak wygląda i gdzie jest, żyjemy wiecznie posrani (wybacz moją dosadność, ale nazywam uczucia po imieniu). Tylko zmierzenie się z nim twarzą w twarz może przynieść ulgę. Z doświadczenia wiem, że nie zawsze jest łatwo zidentyfikować na poziomie emocji, kiedy się boimy. Większość mojego życia byłam mistrzynią udawania przed samą sobą, że wszystko jest super. Dziś już wiem, że jeśli nie uświadamiamy sobie jakieś emocji, nie znaczy to, że jej nie doświadczamy. Jak zatem poradziłam sobie z wyłapywaniem takich emocji?
Odpowiedź może nie być oczywista. Zaczęłam obserwować moje ciało. Kiedy coś dzieje się ze mną emocjonalnie, moje ciało bardzo szybko daje mi tego sygnały. Kiedy nauczyłam się je czytać, poznałam lepiej swoje emocje. Dla przykładu: kiedy się boję, moje ciało sztywnieje, zasycha mi w gardle, robi mi się skrajnie zimo w dłonie i stopy (to objaw odcięcia się od emocji). Często mam w takich momentach chwilowy zawrót głowy. Jak już wiesz, w sytuacjach bardzo dużego lęku zdarza mi się nawet także „tracić oddech”. Moment złapania uważności na reakcje ciała był dla mnie kluczowy. Jeśli wiesz, co Ci jest, możesz przystąpić do działania. Najważniejsze to zdawać sobie sprawę z tego, z jakim przeciwnikiem mamy do czynienia.
Kiedy już wiesz, że się boisz, zacznij o tym mówić.
Rok temu miałam taki okres, kiedy świadomie zaczęłam komunikować swój strach. Dla przykładu weszłam na salę zajęć jogi. Miały być to proste zajęcia z yin jogi (jogi powięziowej), ale te zostały odwołane i trafiłam na salę dla zaawansowanych, praktykujących ashtangę. Jak tylko weszłam na salę, posrałam się. Co zrobiłam z tą świadomością? Powiedziałam o tym 15 zupełnie obcym ludziom na głos chyba z 10 razy. I wiecie co mi to dało? Poczucie ulgi i zrozumienia. Lęk wypowiedziany na głos nie jest już taki straszny. A pozytywnym efektem ubocznym naszej odwagi może być to, że ludzie patrzący na nas z boku nie zobaczą w nas aroganckich dupków (ja tak wyglądam, jak jestem posrana, to mój mechanizm obronny), tylko prawdziwych ludzi. Nie pozwól, by Twój lęk w głowie urósł do wielkości balona. Upuść z niego powietrze, wyrzuć to z siebie.
Najgorszy jest lęk przed czymś, czego nie można nazwać. Na lęk bez imienia nie pomagają nawet strzykawki.
Janusz Leon Wiśniewski
Kiedy sytuacja lękowa dotyczy ważnej czy skomplikowanej sprawy, samo powiedzenie na głos czegoś w stylu: „Boję się, że stracę pracę” czy „Boję się, że ten związek nie ma przyszłości” nie wystarczy, wtedy z pomocą przychodzi stoicka technika oswajania lęku. Ja lubię ją rozpisywać w notatniku lub na kartce. Zapisuję sobie to, czego się boję, a następnie w najmniejszym detalu rozpisuję sobie, co się stanie, jeśli ten czarny scenariusz się wydarzy. Dla przykładu, co zrobię, kiedy rzeczywiście stracę pracę. To technika pozwalająca oswoić strasznego potwora, która sprawia, że potwór przestaje być taki straszny. Bo kiedy wyobrazisz sobie ten najgorszy wariant wydarzeń, nagle okazuje się, że już się nie boisz tak bardzo. Czasem nawet powstają Ci w głowie pomysły na plan B i C, dzięki którym możesz spać spokojnie.
Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu.
Mark Twain
Skąd ten lęk?
Lęk powoduje, że zamieniamy się w skałę, lodową górę. Nasze ciało lęk myli z realnym zagrożeniem i kiedy się boimy, nasz organizm wyłącza systemy, by móc efektywniej uciekać lub walczyć z potencjalnym wrogiem. Nasi przodkowie potrzebowali dużo sił w nogach, by uciekać przed tygrysem. Od tego, jak szybko będą uciekać, zależało ich życie. Nasze ciała reagują na strach i lęk w milisekundach. By móc uciekać, potrzeba jest energia, dlatego nasze ciało w chwilach stresu nie czuje głodu, nasza głowa ma problem z myśleniem logicznym. Wszystkie „niepotrzebne” do ucieczki systemy zostają wyłączone, by nas ratować.
Ale w 2020 roku rzadko uciekamy przed tygrysem. Najczęściej nasze problemy rozgrywają się w głowie. A mimo to reakcja z ciała pozostaje ta sama, jak gdyby coś/ktoś nas atakował. Ewolucja. Świat się zmienił. Nasze otoczenie także. Nigdy w historii świata nie byliśmy tak bezpieczni jak dziś, a mimo to boimy się tak samo. I w takich momentach nasze ciała stają się maszynami do przetrwania, mimo iż nie ma przed kim uciekać.
Toczy się, toczy…
Na jednym ze szkoleń usłyszałam od koleżanki obok mnie porównanie lęku do kulki śnieżnej. Jest zimna, twarda i kiedy ktoś uderzyłby nas taką kulką śnieżną, ból mógłby być nie do zniesienia. Ale pomyśl co się z tą kulką wydarzy, kiedy będziesz ją wystarczająco długo trzymać w swoich ciepłych, pełnych miłości dłoniach? Nawet najtwardsza sztuka stopnieje. Powoli, stopniowo uczę się lubić moje lęki, oswajać je. Każdy z nich uczy mnie czegoś o sobie. Z każdym lękiem jestem mądrzejsza i bardziej świadoma siebie. Dziś uczę się przytulać każdego strasznego potwora, który czyha gdzieś na mnie, i odkrywam, że kiedy się do niego przytulam, nie jest już taki straszny.
Chciałabym ten tekst zwieńczyć metodą, jaką odkryłam kilka tygodni temu i od tego momentu nie tylko ją praktykuję, ale także zgłębiam jej arkana. Mowa o opukiwaniu czy EFT (Emotional Freedom Technic), metodzie, która pozwala uspokoić system nerwowy, uwolnić się od lęków i ich negatywnych skutków. O metodzie dowiedziałam się z podcastu Karoliny Sobańskiej, która zaprosiła do siebie Joannę Łożyńską. Metoda tak bardzo mnie zaintrygowała, że zaprosiłam Joasię do rozmowy w formie Facebook Live, by opowiedziała o opukiwaniu i przeprowadziła sesję na żywo dla uczestników. Jeśli czujesz, że potrzebujesz techniki, która ulży Ci w pracy z lękami, zachęcam Cię do obejrzenia zapisu z naszej rozmowy.