Nie zapomnę dnia, w którym do mojego domu wszedł kolega i powiedział coś w stylu: „Ale masz dużo książek. Po co Ci one? Używasz ich jako podstawki pod paprotki?”. Dodał jeszcze wtedy coś w stylu: „Ja w swoim życiu przeczytałem może dwie lektury”. Zrobiło mi się go szczerze żal. Serio! Tak wiem… szkoła wielu z nas uprzykrzyła czytanie. Coroczne badania Biblioteki Narodowej pokazują, że Polacy niechętnie czytają. Mam wrażenie, że jestem jednym z tych dziwaków, na których wszyscy dziwnie patrzą w Empiku. Mogę nie kupić torebki, sukienki. Ale nowego tytułu nie mogę sobie odmówić.

Książki są jedyną rzeczą na świecie, którą kocham tak bardzo jak ludzi. W księgarni czuję się jak na haju. Namacalny kontakt z książką jest dla mnie niemal metafizyczny. Kiedy mogę dotknąć, powąchać książkę, dzieje się magia. Czemu tak bardzo się nimi ekscytuję? Uświadomienie sobie tego, dlaczego tak bardzo kocham książki, przyszło do mnie nie tak dawno temu. A droga, którą dotarłam do tego uświadomienia, nie była prosta…

Jak już wcześniej wspomniałam, kocham ludzi. Jeszcze bardziej uwielbiam z nimi rozmawiać, słuchać ich i czerpać z nich to, co w nich najlepsze, najwspanialsze. Gdybym mogła, rozmawiałabym z ludźmi na pełen etat. Każdy z nas nosi w sobie element tego świata, swoją prawdę. Słuchanie ludzi sprawia, że czuję się „pełniejsza”. Odkrywam dzięki innym siebie. Problem tego świata jest jednak taki, że nie z każdym i nie zawsze mogę porozmawiać. Z tymi, którzy są fizycznie w moim zasięgu, często nie mogę spotykać się tak często, jakbym chciała… staje pomiędzy nami życie, obowiązki, praca. Są także ludzie, z którymi chciałabym się kiedyś spotkać, ale jest to w tym momencie trudne… żeby nie powiedzieć niemożliwe. I w takich momentach wybawieniem mogą być książki.

Czytanie dobrych książek jest niczym rozmowa z najwspanialszymi ludźmi minionych czasów.

Kartezjusz

Napisałam w swoim życiu jedną książkę, setki tekstów i kilka rozdziałów do tytułów nie mojego autorstwa. I mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że pisanie prosto z serca to proces, w którym oddajemy innym cząstkę siebie. Te miliony, może miliardy cząsteczek, jak gwiazdy na niebie, tworzą coś na kształt zbiorowej świadomości, do której każdy z nas ma dostęp. Wystarczy sięgnąć po książkę stojącą na półce. W tym momencie, kiedy piszę dla Ciebie ten tekst, na moich półkach, regałach w domu stoją 177 pozycji. I każda z nich zwiastuje dla mnie nową przygodę. Każda książka, którą zaczynam, wywołuje we mnie przyjemny dreszcz, podobny do tego, kiedy jadę autem na wycieczkę i nie wiem, co mnie czeka. Kiedy kończę czytać dobrą książkę, jest mi najzwyczajniej smutno, bo ta przygoda właśnie dobiega końca.

Rzadko zdarza mi się odłożyć książkę i pomyśleć, że ten czas był stracony. Powiedzmy, że jest to 1 na 100 publikacji. Jedne zachwycają mnie mniej, drugie bardziej. Ale z każdej, nawet tej mniej wciągającej staram się wyciągnąć lekcję, myśl, inspirację, która sprawi, że po jej lekturze będę bardziej świadoma. Często wyobrażam sobie, co czuła autorka czy autor, pisząc tę książkę. Bywa, że czytając ważną dla mnie książkę, mam poczucie, jakbym w jakiś niewyjaśniany sposób była połączona ze wszystkimi jej czytelnikami. Nie ma lepszych słów, które oddają to uczucie, jak te:

Każda znajdująca się tu książka, każdy tom, posiadają własną duszę. I to zarówno duszę tego, kto daną książkę napisał, jak i dusze tych, którzy tę książkę przeczytali i tak mocno ją przeżyli, że zawładnęła ich wyobraźnią.

Carlos Ruiz Zafón

3 lata temu natrafiłam w serwisie YouTube na człowieka, który mocno wpłynął na moje życie. Nagrał on kurs online, na którego zakup dosłownie pożyczyłam pieniądze, bo nie było mnie stać w tym dniu na to, by go nabyć. Do dziś uważam, że była to jedna z kluczowych decyzji w moim życiu. W kursie tym jego autor w 67 krokach dzieli się tym, jak zbudować szczęśliwe życie. Wiem… brzmi tandetnie. Ale to, co mnie absolutnie do tego człowieka przekonało, to to, że przez większość swojego życia czyta on 1 książkę dziennie. I to on utwierdził mnie w tym, że czytanie książek to nie tylko przyjemność, to możliwość bycia przez moment przy najpiękniejszych, największych, najwspanialszych umysłach ludzkości. Tai Lopez, bo o nim mowa, bardzo często podkreśla prawo 33%. Jedną trzecią naszego czasu powinniśmy poświęcać na pomoc tym, którzy nas potrzebują. Kolejną trzecią część, na to, by być z tymi, których kochamy. Pozostałe 33% na to, by uczyć się i czerpać od mądrzejszych od siebie. Ludzie często deklarują, że chcieliby spotkać kogoś ważnego dla nich, spędzić z nimi dzień. Ja to robię codziennie… na własnej kanapie. Fajnie, nie?

Jest wiele książek i autorów, którzy zmienili moje życie. O części z tych książek będę „mówić” na tym blogu. Jestem bardzo ciekawa tego, jakie książki są szczególnie bliskie Tobie. Podziel się nimi w komentarzu do tego tekstu. Jeśli były dla Ciebie ważne, ja też chcę je przeczytać!